Jak przechytrzyć “Gada”

Jak przechytrzyć “Gada”
Zewsząd słychać: “Działaj! Ruszaj z miejsca! Idź po swoje !” Kiwasz głową i myślisz, że niektórym to łatwo powiedzieć. Ale co masz zrobić, gdy zmiana wywołuje w Tobie reakcje wręcz lękowe? Chcesz, ale wciąż coś Cię powstrzymuje, a gdy zaczynasz, szybko tracisz zapał… Wkurzasz się na siebie, bo inni ćwiczą, uczą się, czytają, medytują, wcześnie wstają, a Ty wciąż nie możesz wytrwać w swoich postanowieniach.
Parę lat temu ze znajomymi Ewą i Markiem, braliśmy udział w wyjazdowej Wigilii, w pensjonacie w Karpaczu. Wieczorem wszyscy elegancko ubrani zebraliśmy się w pięknie udekorowanej sali. Podzililiśmy się opłatkiem, było sympatycznie, wręcz wzruszająco, wszak to Wigilia. Zasiedliśmy do zastawionego stołu… a Ewa wyciągnęła pudełeczka z własnym jedzeniem. Przekłada na talerz warzywa, kaszę. Dieta., dzień 17-ty. Wpadliśmy w lekką konsternację. Marek z miejsca zaczął tłumaczyć, że dieta przynosi efekty, a żonę podziwia za wytrwałość. Kiwaliśmy ze zrozumieniem głowami, ale chyba każdemu przeszło przez głowę, że trochę Ewy żal, bo na stole takie pyszności, przed nami długa noc i kolejne dni świętowania. Ale to była jej decyzja, przyjęliśmy do wiadomości i pochyliliśmy się nad gorącym, pysznym barszczem. Pałaszowaliśmy karpia, a ona sałatę.
Ewa wytyczyła sobie cel i z determinacją dążyła do jego realizacji. I to też jest sposób, by istotne zmiany wprowadzać w drastyczny sposób. Narzucać sobie duże ograniczenia, nową organizację dnia, poświęcić się. Jeść w Boże Narodzenie pomidory zamiast sernika. Wszak świat się przecież nie zawali. Wręcz przeciwnie – my wyjechaliśmy z Karpacza pewnie ze 2 kilo ciężsi, Ewa – lżejsza. Przeżyła najbardziej kaloryczny czas w roku.
Pewnie znasz takich ludzi i takie historie. Mogą one wywoływać w Tobie wrażenie, że cel osiągniemy tylko wówczas, gdy narzucimy sobie szaleńcze tempo, rozprawimy się z przeszkodami, całkowicie oddamy się sprawie. Możesz też dojść do wniosku, że skoro Tobie się nie udaje, poddajesz się, wynika to z braku umiejętności, determinacji, po prostu naszej słabości. I zaczynasz wątpić w siebie, bo skoro inni mogą, to z Tobą coś jest nie tak…
NIE JEDŹ AUTOSTRADĄ
Tkwi w nas pewna tajemnica: człowiek jest tak zaprogramowany, aby przeciwstawiać się radykalnym zmianom i ten opór tkwi w nas od setek lat. Tak jesteśmy skonstruowani. Ale to nie znaczy, że już nic się nie da z tym zrobić. Jeśli zrozumiemy dlaczego tak się dzieje, jeżeli dotrzemy do źródła, wówczas możemy podjąć takie działania, które pozwolą przynajmniej przybliżyć się do założonego celu. Ja wiem, gdzie tkwi problem i chętnie Ci o tym opowiem.
Bo i Ty masz ogromną szanse osiągnąć sukces, jeśli zrezygnujesz z „autostrady” i wybierzesz alternatywną drogę. Może niepozorną, ale wierz mi – bardzo uczęszczaną, bo od dziesięcioleci korzystają z niej ludzie na całym świecie odnosząc wspaniałe rezultaty. Ta droga NIE wywołuje w nas stresu, lęku i prowadzi prosto do celu.
Czasami zdarza się tak, że przelewa się czara goryczy – przykra uwaga pod naszym adresem, sukienka, w która nie jesteśmy w stanie się wcisnąć, sąsiad z bicepsem a la Pudzianowski kontra Twój piwny brzuch, upokorzenie w urzędzie, gdy nie potrafimy się porozumieć w obcym języku. Wówczas zaciskamy pięści i bierzemy się za siebie. Wpadamy do domu jak burza, łapiemy za kartkę papieru, ustalamy plan działania. Oby jak najszybciej, oby jak najwięcej. Najlepiej już. Nie czekam do poniedziałku – dzisiaj 50 pompek, dzisiaj przeczytam trzy rozdziały książki po niemiecku. I tak dalej… Ale zazwyczaj po kilku dniach mija wściekłość, żal i machamy ręką szukając wymówki, banalizując sytuację. Odpuszczamy. Takie nagłe „branie się za siebie” można nazwać innowacją. Głęboką zmianą, którą zazwyczaj przeprowadza się w krótkim czasie. Jeśli się uda, jest wspaniale. Jeśli nie – czekamy na kolejny cios, który kolejnym razem może nas bardziej zmobilizuje. Albo i nie.
Zdarza się, że nie jesteśmy w najlepszej formie ani psychicznej ani fizycznej. Że ilość problemów, trudnych sytuacji, niesprzyjające otoczenie jest tak obciążające, że nie damy rady na żadne radykalne kroki. Po co próbować, skoro wiadomo, że jesteśmy skazani na porażkę? W dzień ogarniamy nasz świat, wieczorami padamy bez życia na łóżko. Skąd brać siłę i czas, by zawalczyć o siebie?
Jest rozwiązanie. Tak proste i bezbolesne, że je lekceważymy. Ale bardzo skuteczne bez względu na to, czy chcemy zmienić tylko jedną małą rzecz, czy przewrócić swój świat do góry nogami. Wystarczy jeden krok. Mały, malutki krok 🙂
NASZ PENTAGON
Dziśrozumiemy, dlaczego, na poziomie funkcjonowania mózgu tak trudno wprowadzić radykalną zmianę. Co zrobić, by sobie poradzić z lękiem, dyskomfortem? Zanim Ci odpowiem na to pytanie, trochę kognitywistyki, czyli nauki o zmysłach, umyśle i mózgu. Dobrze wiedzieć, jak ten nasz Pentagon funkcjonuje 🙂
Podczas długiej ewolucji człowieka nasz mózg został tak zaprojektowany, by nie tylko reagował na zmianę strachem, ale także reagował na strach poprzez wyłączanie procesów myślowych niezbędnych do projektowania i wprowadzania zmian. To stąd pustka w głowie podczas trudnych egzaminów, decydujących rozmów o pracę, spotkać, gdzie waży się nasze „być albo nie być”.
W tym miejscu należy odwołać się do fizjologii mózgu, a dokładnie – trzech oddzielnych ośrodków nerwowych. Każdy z nich kontroluje reakcje umysłu i ciała, przy czym każdy z nich ewaluował w innym czasie. I to powoduje pewne hmmm… problemiki.
POKAŻ KOTKU, CO MASZ W ŚRODKU
Około 500 milionów lat temu u naszego przodka rozwinął się pierwszy ośrodek nerwowy, zwanypniem mózgu. Znajduje się on na zakończeniu rdzenia kręgowego skąd wysyła instrukcje do serca, płuc i innych organów odpowiedzialnych za oddychanie i funkcjonowanie organizmu. Tuż nad nim znajduje sięśródmózgowiewielkości mniej więcej pięści. Ta część mózgu, zwanamózgiem limbicznymbądźmózgiem ssaczym powstała około 300 milionów lat temu. To centrum dowodzenia odpowiedzialne za emocje, termoregulację i mechanizmy przetrwania. Trzeci i najmłodszy ośrodek liczący zaledwie 100 milionów lat nosi nazwękory mózgowej. To zewnętrzna warstwa mózgu odpowiedzialna za myślenie, rozumienie, kreatywność. To dzięki niej podejmujemy decyzje, analizujemy sytuacje, i wyobrażamy możliwe rozwiązania. Zawdzięczamy jej naukę, sztukę, język, wynalazki, muzykę, idee, matematykę. (fajną ma robotę, prawda?)
I teraz najważniejsze – jeśli chcemy wprowadzić jakieś zmiany w naszym życiu w zasadzie powinniśmy ograniczyć się tylko do wysłania odpowiedniego żądania dokory mózgoweji dać jej czas na podsunięcie właściwych rozwiązań. Ale tu niestety pojawia się problem – do głosu dochodziśródmózgowie, które blokuje to żądanie. Ponosi za to odpowiedzialność mózg gadzi (zwany też ciałem migdałowatym) znajdujący się u podstawy śródmózgowia. To on jest naszym ośrodkiem przetrwania, odpowiada za reakcje walki i ucieczki, podnosi alarm, gdy wietrzy niebezpieczeństwo.
Generalnie dobra rzecz, nie ma co tak narzekać – daje nam zastrzyk energii, gdy zmierza w nasza stronę prawy sierpowy, przyspiesza tętno, podnosi poziom hormonu stresu. To dzięki niemu nasi przodkowie mogli wykaraskać się z problematycznych sytuacji. Strach ogranicza zdolność mózgu do kreatywnego myślenia. Zamiast dywagować, nasz przodek łapał za kamień i uderzał w szarżującego na niego tygrysa szablozębnego albo brał nogi za pas. W przypadku zagrożeniamózg gadzinatychmiast odłączałkorę mózgowązatrzymując niezbędny proces myślowy pozwalając przodkowi działać odruchowo. Na przemyślenia i analizy przychodził czas później, gdy przodek poczuł się znów bezpieczny.
Także i dziśmózg gadziprzejmuje kontrolę nad organizmem, gdy tylko znajdziemy się z sytuacji zagrożenia. Problem jednak w tym, że żaden z niego „bystrzacha”. Nie dostrzega różnicy między szarżującym lwem czy spotkaniem z przyszłym pracodawcą, na którym chcemy zrobić świetne wrażenie. Wyczuwa zagrożenie i uruchamia alarm za każdym razem, gdy nasze zachowanie wymyka się rutynie. I odcina nas od dostawy prądu 🙂 Bo dlamózgu gadziegorutyna to poczucie bezpieczeństwa, dobrostan, spokój. I to jest właśnie sprawca naszego oporu, nasz wróg publiczny numer jeden. Ta podświadoma reakcja na zmianę jest powodem, dla których nie udaje nam się wprowadzić żadnych zmian, nawet tych pozytywnych. Mózg gadzi decyduje, a ma trochę do powiedzenia i spokojnym głosem powtarza: “daaaaj se na luz…”
Pewnie, że zdarzają się tacy, którzy w stresie myślą jaśniej. Ale większość ludzi nie jest zaprogramowana do tego, by pokochać zmiany, a przynajmniej nie na początku. W znamienitej większości przypadków już sama myśl o zmianie paraliżuje lub podnosi ciśnienie. To nie wybór, to instynkt. Dlatego innowacje, definiowane jako radykalne zmiany, rzadko się sprawdzają.
Widzisz? To nie do końca Twoja wina!
JAK PRZECHYTRZYĆ „GADA”
“Gada” nie można zniszczyć, “gada” nie można wyłączyć. Zresztą, w nagłych, niebezpiecznych sytuacjach “gad” się przydaje. Daje nam przysłowiowego kopa, uruchamia mechanizm obronny. Ale gada można … oszukać ! A tym sposobem jest KAIZEN.
Słowo pochodzi z języka japońskiego i można to przetłumaczyć jako „dobra zmiana” (wiem, wiem, o czym myślisz mój drogi Polaku/Polko, ale to niewłaściwe skojarzenie 😉 )
Kaizen to wprowadzanie małych, możliwych usprawnień. Poruszanie się drobnymi kroczkami, tak niewielkimi, że w pierwszej chwili mogą wydawać się bezsensowne. Zbyt małe, by dokądkolwiek nas doprowadzić. Ale to tylko wrażenie. Bo to właśnie jest powód, dla którego ta metoda zadziała. Dlaczego ? Bo te zmiany będą tak nieznaczne, że nie zaalarmują mózgu gadziego. A on nie odetnie nas od wprowadzania tej zmiany. Będzie ona trwała i głęboka. Nauka kilku słówek dziennie, spacer wydłużony o 5 minut, odłożenie książki na półkę. Musimy postępować z nim po cichutku, na paluszkach, tak, aby się nie zląkł. Alby nie wszczął alarmu.
Robiąc zmiany po cichu zachowasz dostęp do tej części mózgu, która odpowiada za racjonalne i kreatywne myślenie. Maleńka zmiana, po której wprowadzamy następną i następną w efekcie doprowadzą nas do celu.
ZMIANY W “AKWARIUM”
Z filozofią Kaizen spotkałam się kilka lat temu podczas szkoleń, potem pracując w korporacji. W sali socjalnej stało pudełko, na którym było napisane„If you wanna change something, say something” (jeśli chcesz coś zmienić, powiedz). Od nas, pracowników, nie od zarządu i menadżerów zaczynały się zmiany, które miały nierzadko znaczący wpływ na firmę o międzynarodowym zasięgu. My, małe żuczki, mieliśmy poczucie mocy sprawczej i bycia autorami wielu pozytywnych zmian. Drobna rzecz w naszym „akwarium”, jak choćby przestawienie kserokopiarki w inne miejsce spowodowało, że kilku osobom zwiększył się komfort pracy. Wcześniej hałas i osoby korzystające z drukarki zakłócały pracę tych, którzy mieli biurka po drodze. Pomyślisz, że nic takiego, a jednak się mylisz. Bo dzięki temu zwiększyła się efektywność, produktywność, koncentracja osób siedzących w pobliżu drukarki. Wykonywały swoją pracę szybciej, rzetelniej, popełniały mniej błędów.
Nowe ścieżki
Jednak metoda Kaizen w jeszcze jedną ogromną zaletę. Dzięki powtarzanym kolejnym małym krokom tworzą się w mózgu nowe ścieżki neuronalne. Powstaje nawyk. Zanim “gad” zdąży zareagować, mózg ma już nową strukturę, nasz zmiana staje się czymś znanym, a więc nie wywołuje lęku. To, co wcześniej włączało alarm, zaczyna być postrzegane jako coś bezpieczne, znane. Jest to szalenie ważne przy np. zmianie nawyków zdrowotnych. Krok po kroku, bez frustracji i lęku, można przeprowadzić rewolucję.
Naukowcy twierdzą, że kiedy zdecydujemy się na wykonanie nowej czynności np. poranne bieganie, zmuszamy nasz mózg do tworzenia nowych połączeń neuronalnych, które znikają niestety już po kilku minutach po jej zaprzestaniu. By nowe połączenie zostało wytworzone na stałe należy powtórzyć czynność przeciętnie ok. 20 razy. To znaczy, że jeśli biegamy przez 20 poranków z rzędu, to 21. dnia obudzimy się czując potrzebę biegania, a nie opór związany z wysiłkiem wyjścia na dwór i zmuszenia się do ruchu.
PRZEJMIJ KONTROLĘ
Zaczynanie od robienia kroków ma jeszcze jedną ważną zaletę – zaczynasz przejmować kontrolę nad własnym życiem. To skutkuje pewnością siebie i siłą, by iść dalej. Jeśli opanujesz najmniejsze i najprostsze sprawy, przechodzisz dalej, do trudniejszych. Nie odwrotnie. Idziesz we właściwym kierunku, masz odpowiednie podejście. To również świetny sposób na wyeliminowanie złych nawyków i pozbycie się dodatkowych problemów.
To może odbywać się na różnych płaszczyznach.
W książce „Finansowy ninja” Michał Szafrański opisywał przypadek znajomej, która bardzo chciała pojechać do Tajlandii, ale koszt biletu przekraczał jej możliwości finansowe. Postanowiła do słoika odkładać wszystkie 5-złotówki, jakie trafiały do jej portfela każdego dnia. Nie odczuwała znacznej straty, a miesięcznie potrafiła uskładać nawet 160 zł. W ten sposób w 2 lata uzbierała na bilet. Dla jednych to długo, dla innych nie. Ważne, że cel osiągnięty. Można? Można!
Dlatego, jeśli Ci na czymś zależy, masz jakiś cel, zacznij dzisiaj – od zrobienia małej rzeczy. To nie musi być coś wielkiego, pomyśl, co możesz zrobić i… zrób to. Jeśli wykonasz 1 % planu, to i tak więcej, niż gdybyś nic nie zrobił, prawda? To świetny wynik! Jutro kolejny 1 %. I tak po 2 dniach jesteś „do przodu” o 2 %. Czyli 2 % więcej niż 2 dni temu. Po tygodniu już 7 %, po trzech – 21 %, a tu już powoli zaczyna się tworzyć nawyk 🙂 I potem już będzie wiele, wiele łatwiej.
A teraz pomnóż to razy 365 dni. Niesamowite, prawda? Nawet, jeśli coś się po drodze wydarzy i będziesz musiał/a przerwać swoje działania, to i tak w dalszym ciągu Twoje działania przyniosły rezultaty, nawet jeśli nie osiągnąłeś/aś upragnionego celu. Wiele osób nie osiąga nawet takiego sukcesu!
Pamiętaj też, że na sukces składa się mnóstwo zazębiających się działań i spraw, które wpływały na siebie wzajemnie. Kaizen to też ulepszanie i zmiany toczącego się już procesu.
TO CO ? DZIAŁAMY ?
Październik i listopad to takie nijakie miesiące. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na Święta Bożego Narodzenia, na dworze coraz zimniej. Warto ten czas wykorzystać.
Dziś, bogatszy w wiedzę na temat funkcjonowania naszego mózgu, barier i sposobów ich pokonywania, przeanalizuj wszystko jeszcze raz i zadaj sobie pytanie: „Od czego mogę zacząć i jak przygotuję się do następnego dnia, by wykonać pierwszy krok?”.
Może dzisiejszy dzień to dobry moment?
NA KONIEC CIEKAWOSTKA
Kiedy już masz swój cel i wiesz, jak się zabrać do jego realizacji, codziennie przed snem wyobraź sobie, jak będziesz się czuć, gdy już go osiągniesz. Wyobraź sobie szczęście, jakie będziesz odczuwać. Nasz mózg w gruncie rzeczy nie odróżnia emocji wynikających wyłącznie z wyobraźni od tych autentycznych, odczuwanych w prawdziwym życiu. Dlatego to ważne, żeby dostarczać mu takich, które będą sprzyjać realizacji tego celu. Poczuj to! Poczuj tą euforyczną radość! Fajnie, prawda?
To co? Zaczynamy? Zaczynamy!
Trzymam za Ciebie kciuki!
Autorka: dr Adrianna Tomczak
Doktor nauk społecznych, trenerka, blogerka, specjalistka ds. social media. Prelegentka i działaczka polonijna. Od 5 lat mieszka wraz z rodziną w Niemczech. Zawodowo zabiera przedsiębiorczych Polaków mieszkających i prowadzących firmy na emigracji w podróż przez świat online. Uczy strategii, planowania, budowania społeczności i tworzenia komunikacji, która sprzedaje bez sprzedawania. Jako trenerka przekonuje, że dzięki małym krokom można wprowadzić ogromne zmiany w życiu. Uczy zarządzenia czasem, budowania nawyków, efektywności i produktywności. Uczestniczki jej szkoleń to przede wszystkim Polki, które po zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością, trudnościami oraz ograniczeniami, zaczynają mocno stawać na nogi i odważnie sięgać po swoje marzenia. Autorka bloga Emigracja po sukces, dwóch ebooków, kursu online oraz cyklicznych spotkań rozwojowo-biznesowych dla Polek w Bonn. Jej społeczność to łącznie 16.000 osób, ale w szczególności jest dumna z grupy „Zmieniamy nawyki” oraz „Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”, która skupia ponad 5.000 kobiet z całego świata wspierających się na wielu płaszczyznach, w tym biznesowej.
Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania zamieszczonych na stronie treści.