Jak sobie radzić z krytyką

Jak sobie radzić z krytyką
Każdy z nas się boi. Boimy się podcinania skrzydeł. Boimy się wyjść z inicjatywą. Boimy się zdobywać wiedzę i pokazywać, jaką wiedzę mamy. Boimy się być w centrum uwagi. Boimy się założyć firmę i sprzedawać swój produkt. Boimy się dalej kształcić. Boimy się iść załatwiać sprawy w urzędzie mieszkając w obcym kraju. Dlaczego ? Bo krytyka, jaka nas dosięga potrafi mocno podkopać naszą wiarę w siebie. Czas najwyższy, żeby zmierzyć się z zewnętrznym i wewnętrznym krytykiem.
Temat krytyki jest tematem trudnym jak na tak piękny, czwartkowy wieczór, kiedy powoli szykujemy się do snu. Ale krytyka to jednocześnie coś, co nie pozwala nam spać, co powoduje, że odkładamy sprawy na później. Boimy się krytyki, krytyka nas boli. To, co dzieje się w naszych głowach, ale też to, co słyszymy na zewnątrz powoduje w nas ogromny opór w działaniu.
I nie ma na co czekać, warto się z tym zmierzyć.
Temat krytyki dotyczy wszystkich i kobiet i mężczyzn, ale tak to jest, że to właśnie kobiety mają najwięcej oporów.
Czasem coś zaplanujemy, mamy fajny cel, realny, a jednak nie radzimy sobie z krytyką i tą krytykę wskazujecie jako podstawowy problem przy odkładaniu spraw na później.
- Boimy się podcinania skrzydeł.
- Boimy się wyjść z inicjatywą.
- Boimy się zdobywać wiedzę i pokazywać, jaką wiedzę mamy.
- Boimy się być w centrum uwagi.
- Boimy się założyć firmę i sprzedawać swój produkt.
- Boimy się dalej kształcić
- Boimy się iść załatwiać sprawy w urzędzie mieszkając w obcym kraju.
- Boimy się robić live na Fb, nagrywać filmy.
Niejednokrotnie dzielimy się wiedzą tu, na FB, za darmo. Staramy się, a przecież ta wiedza nie przyszła sama. Ktoś poświęcił czas, pieniądze, nauczył się i podaje dalej. A i tak z tyłu głowy mamy często poczucie, że zaraz zjawi się ktoś, kto powie, że to bzdury, że bredzisz bez sensu. Ja też mam świadomość, że często moje live oglądają osoby, które wcale mi dobrze nie życzą. I też mam z tyłu głowy lęk, żeby włączyć kamerkę i zacząć mówić.
Chyba za każdym razem, kiedy kończę myślę sobie, że mogło być lepiej, mogłam jeszcze coś powiedzieć, zmienić.
I choć, kiedy czytam komentarze, widzę wasze udostępnienia, lajki, serca, to jestem pozytywnie zdziwiona, bo spodziewam się niepochlebnych opinii. Potem dochodzę do wniosku, że może teraz poszło, udało się, ale za tydzień, albo w poniedziałek, na „Kawie na emigracji” juz nie będzie tak dobrze.
Ale działam. Nie stoję w miejscu i mimo oporów działałam.
Dzisiaj opowiem Wam o moich sposobach na radzenie sobie z krytyką. Bo ja z krytyką sobie radzę z tym, że raz lepiej, raz gorzej. A czasem sobie w ogóle nie radzę.
Krytyka mnie dotyka i wcale nie spływa po mnie. Zapewne znacie takie osoby, które się nią nie przejmują.
Ja tak nie mam.
Trudno oczekiwać od człowieka, który jest istotą emocjonalną, żeby się nie przejmował negatywnymi komentarzami, uwagami, złośliwościami. Problem jednak tkwi gdzieś indziej – nie w tym, że się przejmujemy, tylko w tym, co ta krytyka z nami robi. Jakie są konsekwencje jej działania. Czy powoduje u nas stres, powstrzymuje przed działaniem, blokuje i spala.
Jeśli wydaje nam się, że lepiej jest się w ogóle nie przejmować, to to również nie jest dobre rozwiązanie. Nie zwracając uwagi na krytykę umyka nam krytyka konstruktywna. A tylko wówczas się rozwijamy, rośniemy, uczymy, gdy korygujemy swoje błędy. Dlatego czasem warto skonfrontować się z krytyką.
NAJGORSZĄ PORADĄ JEST…
…„nie przejmuj się”
Zazwyczaj wypowiada to osoba, która ma dobre intencje, ale niestety nie pomaga w ten sposób. Więcej – pogarsza nasze samopoczucie. Bo dobra intencja to za mało.Ta „rada” to skierowanie uwagi na efekt, a nie na działanie, jakie mamy podjąć. My nie wybieramy między przejmowaniem się, a nie przejmowaniem się.
Dlatego musimy mieć dystans do takich rad i również sami nie powinniśmy ich nikomu dawać.
JAK SOBIE RADZĘ Z KRYTYKĄ
Dystans
W przeważającej ilości sytuacji reagujemy emocjonalnie, a nie racjonalnie. A w emocjach robimy i mówimy coś, czego potem żałujemy.
Dlatego gdy mnie spotyka krytyka, często nie reaguję. Daję sobie chwilę spokoju, nie atakuję. Zamykam komputer, bo tam najczęściej spotyka mnie krytyka, odkładam telefon.
Ale to nie wystarczy, bo przecież myśli kłębią się w głowie. Dlatego staram się zająć czymś innym, co odwraca moją uwagę. I to jest najczęściej rozmowa z córką, albo oglądam film/serial.
Oczywiście błądzić rzeczą ludzką 😉 i zdarza mi się reagować emocjonalnie, gdy coś mną tak potrząśnie, że aż kipię. Niemniej potem przychodzi otrzeźwienie i żal, bo okazuje się, że to nie było warte mojej uwagi, albo źle odczytałam komunikat.
Oddzielanie formy od treści
Czasem zostajemy skrytykowani, a ten kto nas krytykuje, ma rację, tylko jego krytyka przyjęła niewłaściwą formę.
Moja córka wciąż mnie poprawia, że nie mówi się „w każdym bądź razie” tylko w „każdym razie”. I choć mi wciąż przypomina, że mówię z błędem, to zawsze powtarzam, że wiem i staram się wyplenić nawyk takiej konstrukcji słownej. Przyjmuję tą krytykę, bo forma i treść są właściwe.
Ale zdarza się, że otrzymasz krytykę prawdziwą, zasadną, ale podaną w sposób bardzo agresywny i chamski. I w moim przypadku przyjmuje to często taką formę „pani doktor, pani tego nie wie ? „pani doktor ma braki w wiedzy”. I oczywiście, że nawet jeśli ktoś ma rację, to takie szyderstwo i posiłkowanie się tytułem naukowym (który przecież niewiele ma wspólnego z posiadaniem wiedzy na KAŻDY temat) jest wycieczką osobistą w celu wbicia szpili. Wymowa takiej informacji ma wydźwięk „doucz się kobieto i schowaj swój tytuł naukowy, bo to wstyd takich rzeczy nie wiedzieć”.
Mimo, że ten, kto to mówi często ma rację, bo czegoś nie wiem, albo pomylę, to jednak taka forma krytyki powoduje we mnie mocny opór, niesmak, nawet czasem ból.
To, co wówczas warto zrobić, to zdystansować się, uspokoić. Potem przyznać, że rzeczywiście to był błąd, pomyłka, wyciągnąć wnioski, podciągnąć spodenki, wytrzeć nos… i działać dalej.
Na arenie
Osoby z mojego newslettera otrzymają jutro mail z linkiem do wystąpienia Brene Brown na konferencji TEDx. Trwa którko, bo ok. 20 minut. Brene Brown przytacza cytat Teodora Roosvelta
W swoim wystąpieniu TEDx Brene Brown przytacza cytat Theodore Roosvelta, który brzmi tak:
“Nie krytyk się liczy, nie człowiek, który wskazuje, jak potykają się silni albo co inni mogliby zrobić lepiej. Chwała należy się mężczyźnie na arenie, którego twarz jest umazana błotem, potem i krwią, który dzielnie walczy, który wie, co to jest wielki entuzjazm, wielkie poświęcenie, który ściera się w słusznych sprawach, który w swych najlepszych chwilach poznał tryumf wielkego wyczynu, a w najgorszych, gdy przegrywa, to przynajmniej przegrywa z wielką odwagą”
Brene Brown mówi wprost – jeśli kupiłeś tani bilet na widowni, na samym końcu sali i nie walczysz na arenie, informacja zwrotna od ciebie mnie nie interesuje. Bo to nie ludzie z ostatniego miejsca powinni ci mówić, co jest ważne i co żle robisz, tylko ci, którzy przechodzą podobną drogę do twojej.
Prowadząc live na facebooku inaczej podchodzę do krytyki i informacji zwrotnych. Wiem, ile czasu, pracy, stresu i energii kosztuje zrobienie takiego live. I jeśli trafiam na live kogoś innego i widzę, że gdzieś popełnił błąd, to zdarza mi się grzecznie napisać o tym w wiadomości prywatnej. Robię to ostrożnie, bo może ktoś miał bardzo zły dzień, problemy, coś się stało. Najczęściej jednak nie daję „dobrych rad” jeśli mnie o nie nikt nie prosi.
I to jest kolejna kwestia, na którą chciałabym zwrócić uwagę. Bo nie chcemy, by nas krytykowano, ale nam się zdarza pouczać innych, wtrącać się w ich sprawy nieproszeni. I kiedy ktoś oburza się, a my wychodzimy z założenia, że nie potrafi znieść krytyki, warto przyjrzeć się, czy ten ktoś nas prosił o dobre rady.
Żeby krytyka była sensowna, muszą zostać spełnione trzy warunki.
- Intencje muszą być pozytywne
- Ktoś musi chcieć tej krytyki
- Należy mieć na uwadze miejsce, etap, na którym znajduje się dana osoba i jej odporność na krytykę.
Kto krytykuje
Warto czasem przyjrzeć się osobie, która nas krytykuje. Osoba racjonalnie myśląca, by nie powiedzieć „normalna” nie zachowuje się w agresywny sposób. Gdy mnie coś nie interesuje, idę dalej. Jeśli coś jest za drogie, to nie kupuję i nie wrzeszczę na sprzedawcę, że ta cena to kradzież w biały dzień. Nie zatrzymuje się na każdej dyskusji na fb, by wyrazić swoją opinię.
Widząc innych, którzy to robią mam poczucie, że to bardzo smutni, przegrani ludzie, którzy próbują się dowartościować kosztem innych. I jest mi ich żal. Wówczas słabnie u mnie siła przejmowania się tym, co do mnie piszą czy mówią. Jest to mój sposób na radzenie sobie z niekonstruktywną krytyką.
Ignorowanie
Chodzi mi o wszystkie informacje, które nie są konstruktywną krytyką, które nie mają pozytywnej intencji.
Dlaczego warto ignorować ? Bo jesteśmy istotami społecznymi i największą karą jest ignorowanie nas. Wiedzą to dokładnie wszyscy rodzice. Jeśli nie zwracamy uwagi na nasze dzieci, bardzo szybko nam przypominają o swoim istnieniu. 😉
Jeśli w Twoim otoczeniu jest ktoś, kto wciąż nas krytykuje albo hejtuje, to najgorsze, co możemy zrobić, to zwrócić na niego uwagę. Największym rozczarowaniem dla niego jest ignorancja.
Żart
Niekiedy to jest najlepszy sposób, by wybrnąć z sytuacji. Obrócić sytuację w żart. I tyle 🙂
Przyznanie się
Po prostu. Zrobiłam błąd, przyznaje się i idę dalej.
JAK RADZIĆ SOBIE Z KRYTYKIEM WEWNĘTRZNYM
Z krytykiem wewnętrznym nie warto walczyć i usuwać go ze swojego życia, bo on jest częścią nas. I w przeciwieństwie do krytyka zewnetrznego ma zawsze pozytywne intencje. Chce nas chronić, dlatego podszeptuje nam te wszystkie trudne dla nas rzeczy. Boi się, że będziemy wyśmiani, niezrozumiani, ktoś nam zarzuci brak wiedzy. Dlatego nie warto udawać, że go nie ma, ale z nim rozmawiać. Gdy się z nim oswoimy, mamy szansę działać. Jak to zrobić ? Przedstawić mu fakty. Jeśli uważa, że nie damy rady podsunąć wydarzenie, działanie, gdzie poszło nam świetnie. I tak raz za razem. Skonfrontować go z faktami. Wówczas zamilknie.
Słoik sukcesów
Ten słoik znają już uczestnicy moich szkoleń. Tam wrzucam karteczki, gdzie opisuję te wszystkie dobre, fajne, szczęśliwe momenty, kiedy zrealizowałam swój cel. Kiedy się bałam, ale zrobiłam i bardzo dobrze mi poszło. Małe codzienne zwycięstwa, które są bardzo ulotne, nie zapadają w pamięci, a potrafią mocno zbudować wiarę w siebie. To mogą być sukcesy na polu zawodowym albo prywatnym. W chwilach pełnych wątpliwości otwieramy słoik i czytamy. I dzieje się magia 🙂
Do zczytania !
Autorka: dr Adrianna Tomczak
Doktor nauk społecznych, trenerka, blogerka, specjalistka ds. social media. Prelegentka i działaczka polonijna. Od 5 lat mieszka wraz z rodziną w Niemczech. Zawodowo zabiera przedsiębiorczych Polaków mieszkających i prowadzących firmy na emigracji w podróż przez świat online. Uczy strategii, planowania, budowania społeczności i tworzenia komunikacji, która sprzedaje bez sprzedawania. Jako trenerka przekonuje, że dzięki małym krokom można wprowadzić ogromne zmiany w życiu. Uczy zarządzenia czasem, budowania nawyków, efektywności i produktywności. Uczestniczki jej szkoleń to przede wszystkim Polki, które po zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością, trudnościami oraz ograniczeniami, zaczynają mocno stawać na nogi i odważnie sięgać po swoje marzenia. Autorka bloga Emigracja po sukces, dwóch ebooków, kursu online oraz cyklicznych spotkań rozwojowo-biznesowych dla Polek w Bonn. Jej społeczność to łącznie 16.000 osób, ale w szczególności jest dumna z grupy „Zmieniamy nawyki” oraz „Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”, która skupia ponad 5.000 kobiet z całego świata wspierających się na wielu płaszczyznach, w tym biznesowej.
Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania zamieszczonych na stronie treści.