Nie taki zmywak straszny…

Nie taki zmywak straszny…
Kiedy w 2004 r. Polska oficjalnie wstąpiła do Unii Europejskiej i można już było bez przeszkód podjąć pracę w części z jej krajów, z naszych lotnisk wystartowały pierwsze samoloty, a do granic dojeżdżały pierwsze samochody pełne osób, które postanowiły zawalczyć o siebie. Nie była to tajemnica, że głównym celem wyjazdu była praca, która pociągała za sobą pieniądze. A w ślad za tym lepsze życie, większe możliwości, szanse.
Taki exodus Polaków oczywiście wzbudzał ogromne zainteresowanie wśród tych, którzy zostali. I co tu dużo mówić – w wielu przypadkach zazdrość. Moją również.
Po pewnym czasie polskie media zaczęły donosić o tym, jak wygląda życie Polaków na emigracji. A wyglądało różnie. I już magister na londyńskim zmywaku nie wzbudzał takiej zazdrości, tylko satysfakcję tych, którym zabrakło odwagi. Więc karmili się tymi historiami niewybrednie komentując w internecie, z szyderstwem przekazując znajomym. Bo po co to było Kowalskiemu, mógł zostać w kraju… no i najważniejsze – sprzedał się za funty i euro, taki z niego patriota…
A ja czytałam, słuchałam i nadal zazdrościłam. Zazdrościłam tej odwagi, działania mimo lęku, bo przecież każdy musiał mieć jakieś obawy. A mimo to podjął tą decyzję, wyjechał do zupełnie innego kraju, zazwyczaj znając średnio, słabo bądź w ogóle nie znając języka i podjął się pracy w większości przypadków poniżej swoich kwalifikacji – czy to na zmywaku, w fabryce na taśmie, na budowie czy przy sprzątaniu mieszkań.
BEZROBOCIE
Niedawno odwiedziła mnie znajoma, która większość naszego spotkania skarżyła się na swoją pracę. Przyznam, że do pracy mam szczególny stosunek, dlatego, że był okres w moim życiu, kiedy przez 11 miesięcy pozostawałam bezrobotna. Pojechałam po awans i podwyżkę, a dostałam w garść wypowiedzenie. Na moje miejsce przyjęto kogoś, kto miał, w przeciwieństwie do mnie, tzw. poparcie z góry. I choć popracował raptem kilka miesięcy, bo okazał się osobą niekompetentną, żadne to było pocieszenie. Bo brak pracy to było jedno z moich najtrudniejszych doświadczeń w życiu. Poczucie wartości ląduje na dnie, zaczyna brakować pieniędzy. Coraz bardziej się starasz, a i tak nic z tego nie wynika. Tylko ten, kto to przeżył, bądź właśnie przeżywa, może to w pełni zrozumieć.
Czasem bez sił zwlekałam się z łóżka tylko dlatego, że musiałam odprowadzić córkę do szkoły. Potem spędzałam pół dnia przed komputerem wysyłają swoje cv. Kiedyś policzyłam, że wysłałam ich prawie sześćset! Zapraszano mnie na rozmowy i… cisza. Raz w miesiącu wsiadałam do autobusu i jechałam do Urzędu Pracy, gdzie po weryfikacji moich danych słyszałam, że nie ma dla mnie żadnej oferty.
Dlatego, kiedy słyszę takie narzekania, włącza mi się mechanizm obrony.
Bo sytuacja jest prosta – albo mamy pracę albo nie. Za granicą sytuacja – moim zdaniem – jest łatwiejsza. Generalnie jeśli chcesz pracować, pracujesz. Znalezienie jakiegokolwiek zatrudnienia nie stanowi ogromnego wyzwania.
Zupełnie inną kwestią jest to, czy ta praca odpowiada twoim kwalifikacjom, wykształceniu, czy jest zgodna z twoimi aspiracjami, oczekiwaniami finansowymi.
ZMIANY
Jeśli pracujesz, ale nie jest to praca Twoich marzeń, zastanów się, czy i jak można ją zmienić.
Wyznacz sobie cele – małe i duże. Zastanów się, co możesz codziennie zrobić, by się do nowej, wymarzonej pracy przybliżyć. Nie przeniesiesz od razu całej góry, ale możesz codziennie przenieść jeden kamyk w miejsce, gdzie ta góra ma stanąć. Świadomie zaplanuj dzień tak, aby znalazło się w nim miejsce na przełożenie tego kamyczka. Zbliżaj się do tego celu małymi krokami, ale systematycznie. Tylko wówczas masz szansę.
Jeśli przeszkodą jest język – ucz się codziennie dwóch – trzech nowych słówek. Ja podczas spaceru z psem słucham rozmówek na komórce, mam tam też aplikację do nauki j. niemieckiego, od marca zaczynam kolejny poziom kursu. Jeszcze długa droga przede mną, ale satysfakcja, gdy słyszę w radio wiadomości i rozumiem większość lub prawie wszystko – bezcenna. To mnie tym bardziej motywuje.
Musisz podnieść swoje kwalifikacje ? Uzupełnić wykształcenie ? Zrobić kurs ? Zrób. Po prostu to zrób.
Że co ? Że nie masz czasu ? Masz ! Musisz tylko zacząć właściwie nim zarządzać. Przejrzyj swój plan dnia, poszukaj luki, w którą możesz wpleść nowe zajęcie. Można, wierz mi.
W Polsce mieszkaliśmy w Świdnicy, a ja pracowałam we Wrocławiu. Wychodziłam z domu o 6 rano na pociąg i wracam do domu o 18-tej, najczęściej z zakupami. Moja rodzina widziała mnie raptem 3 h dziennie i słowo „widziała” jest tu jak najbardziej na miejscu, bo w trakcie tych trzech godzin nadrabiałam to, co do zrobienia w domu było. Zamiast wyprowadzać psa na spacer – biegałam z nim pozbywając się przy okazji stresu z całego dnia. Weekend to był czas nadrabiania zaległości domowych z całego tygodnia. W tym czasie też prowadziłam szkolenia, pisałam artykuły i swój doktorat, jeździłam na wykłady. Pracowałam dodatkowo jako kurator społeczny, raz w miesiącu przejeżdżałam 120 km, by spotkać się z dozorowanymi. Sprawozdania pisałam na niewielkim, podręcznym laptopie w pociągu, tam też słuchałam audiobooków. Dodam tylko, że w Świdnicy mieszkaliśmy sami, a mój mąż, choć wspierał, jak mógł, nie mógł mnie we wszystkim wyręczyć. Czyli jak widzisz – chcieć to móc 😀 Kwestia organizacji i ustalenia priorytetów.
To brak prawo jazdy jest problemem ? Dziś taka umiejętność jest oczywistością. Potrzebujesz samochodu, bo będziesz musiała dojeżdżać do nowej pracy ? Odkładaj pieniądze i zrób kurs. Kup samochód.
Jeśli trudno znaleźć dodatkowe środki na to, pomyśl, może jest coś, z czego możesz zrezygnować. Jestem ogromną fanką Michała Szafrańskiego, który na swoim blogu pokazuje, jak zadbać o domowy budżet, wychodzić z długów, pomnażać oszczędności i samemu zadbać o godziwą emeryturę. Dzięki niemu odkryłam, co tak naprawdę drenuje naszą rodzinną kieszeń i mogłam zareagować. Może i Ty spróbujesz ? Zastanów się, ile jesteś w stanie miesięcznie oszczędzić i zacznij wprowadzać swój plan w życie. Stawką jest wysoka – wszak walczysz o swoją przyszłość, karierę zawodową, perspektywy. O siebie.
To tylko parę przykładów. Mogę tak wymienić w nieskończoność, ale fakt pozostaje faktem – trudności w znalezieniu nowej pracy może być wiele. Nie zawsze da się wszystko od razu zrobić. Ale pamiętaj, że jeśli ktoś czegoś nie chce, widzi przeszkody, jeśli chce – możliwości.
A JEŚLI NIE MOŻNA ZMIENIĆ ?
Inną sytuacją jest ta, kiedy pracujesz, ale nie jest to praca Twoich marzeń. Jednak z pewnych względów osobistych, bądź takich, które nie zależą wyłącznie od Ciebie, nie możesz jej teraz zmienić. Wówczas zastanów się, co możesz zrobić by, ten czas wykorzystać najlepiej jak potrafisz. Jak znaleźć coś dobrego w tym, co robisz ? Nie skupiaj się na rym, co złe, ale na tym, jaką możesz odnieść korzyść z samego faktu, że masz tą, a nie inną pracę. Czy czegoś się nauczyłeś ? Co dobrego zdarza się dzięki tej nauce ? Może spróbuj wypisać to na kartce i przyjrzeć się temu.
Ja tak zrobiłam i przyznaję, że znalazłam mnóstwo pozytywów ! Ale myślę, że bardziej niż ja przekonująca będzie Regina Brett. Jej książki trafiły na listę bestsellerów dziennika „New York Times”, zostały przetłumaczone na wiele języków i ukazały się w ponad dwudziestu sześciu krajach. Oto fragment jednej z nich – „Bóg zawsz znajdzie ci pracę”:
„A co ze wszystkimi ślepymi zaułkami na mojej ścieżce kariery? Nie ma czegoś takiego. (..) Wyboista ścieżka mojej kariery długo wyglądała na labirynt bez wyjścia, dopóki któregoś dnia wszystkich kropek nie połączyła jedna linia. (…)
Te wszystkie zajęcia, które wydawały mi się niedorzeczne i bezmyślne, bardzo mnie wzbogaciły. Tyle że wtedy tego nie dostrzegałam. Skromna pensja w wysokości dwustu dolarów tygodniowo przesłaniała mi bogactwo doświadczeń, jakie zdobywałam. Zajęcia uważane przez niektórych za niewdzięczne nadały mojemu życiu sens. Odrabiając pańszczyznę jako kelnerka, nauczyłam się współczucia dla niewidomego mężczyzny, który w każdą środę przychodził do restauracji na wątróbkę z cebulą i miał zwyczaj przepędzać ludzi z drogi swoją białą laską, wykrzykując zamówienie.
Praca w domu pogrzebowym nauczyła mnie pocieszać ludzi w żałobie, dlatego wiele lat później, już jako reporterka, wiedziałam, jak rozmawiać z ojcem, którego syn został postrzelony, gdy wracał do domu na rowerze. W zespole ratownictwa medycznego walczyliśmy z czasem o życie pacjenta – takie doświadczenie uczy więcej o nieprzekraczalnych terminach niż jakikolwiek redaktor w newsroomie.
Na stanowiskach asystenckich nauczyłam się szybciej i lepiej pisać na maszynie. Prowadząc terapię dla alkoholików, zaczęłam rozpoznawać, kiedy mój rozmówca kłamie – jak wtedy, gdy siedziałam naprzeciwko pewnego mężczyzny z wyrokiem za zamordowanie człowieka po pijanemu, ale nadal nie przekonanego, że ma problem z alkoholem.
W kolegium do spraw wykroczeń drogowych wpisywałam do protokołów informacje o mandatach. Dzięki temu wiedziałam, gdzie szukać rejestrów sądowych, gdy zbierałam informacje do artykułu o mężczyźnie skazanym trzydzieści dwa razy za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości, któremu zwracano prawo jazdy, dopóki nie zabił w wypadku dwóch studentów.
Przepisując długie pisma procesowe jako sekretarka w kancelarii prawnej, poznałam zasady funkcjonowania systemu sądowniczego, dlatego mój artykuł o niewinnym człowieku oczekującym na wykonanie wyroku śmierci doprowadził do zmiany prawa w Ohio, dzięki której oskarżyciele nie mogą już ukrywać dowodów. Po dwudziestu latach od aresztowania bohater tamtego tekstu wyszedł na wolność.
(…) Ślepy zaułek tak naprawdę prowadzi okrężną drogą na nową trasę, którą nie planowałeś iść. Każde doświadczenie wzbogaca twoje życie już teraz albo na przyszłość. Chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy, wszystkie chałtury, które ledwo znosiłam, przygotowywały mnie do wykonywania pracy, którą kocham.
Kiedy dopiero zaczynasz się rozwijać, nie zawsze dostrzegasz, że wzrastasz. Jeśli jesteś jedną z tych osób, które czują się zagubione w życiu, głowa do góry. Może zagubiony trafisz właśnie tam, gdzie życie i tak miało cię zawieść.” *
Dzięki pracy zarabiasz na życie, ale to dzięki karierze możesz je kształtować. Kariera wymaga jednak wykształcenia, kwalifikacji i gotowości do ryzyka.
Moja znajoma niestety widziała jedynie przeszkody i wręcz z pasją wynajdywała kolejne powody, dla których jej praca jawiła się jak najgorszy koszmar. Kiedy przypomniałam sobie swoje doświadczenia zaczynało to brzmieć dla mnie wręcz absurdalnie. Przecież pracowała ! A to znaczy, że ma więcej, niż wielu z nas. Dlaczego nie umiała tego dostrzec ?
Bo musimy najpierw usłyszeć samego siebie. Nic nie będzie dla nas powodem do radości, jeśli sami tej radości w sobie nie znajdziemy. Bo może praca, którą wykonuje, to praca poniżej jej kwalifikacji. Może nie jest tą, o której marzy, ale teraz nie może z niej zrezygnować. Ale może jeśli zmieni perspektywę, to spojrzy inaczej na swoją sytuację.
Bo to, że pracuje w godzinach 8-12 powoduje, że może odebrać syna ze szkoły. A nie było to możliwe, gdy mieszkała w Polsce i pracowała do późnych godzin popołudniowych. Dzisiaj może jej syn nie tego docenia, ale kto wie – może zrozumie za kilka lat, kiedy sam będzie miał swoją rodzinę.
Ma wymagającego szefa, który czepia się każdego drobiazgu. Ale dzięki temu z osoby roztrzepanej stała się bardziej sumienna i dokładna.
Pracuje w tej samej miejscowości, gdzie mieszka. A to oznacza, że o wiele mniej czasu zajmuje jej dotarcie do pracy. Nie musi korzystać z samochodu, dzięki temu oszczędza na paliwie oraz nie traci czasu w korkach.
I tak mogę wyliczać i wyliczać…
TRZEBA IŚĆ DALEJ
Dzisiaj, z perspektywy czasu wiem, że takie doświadczenie niesamowicie mnie zahartowało. Bo kiedy już kończył mi się nie tylko okres zasiłku, ale i moja wiara, że cokolwiek się zmieni, zadzwonił telefon. Poszłam na rozmowę i zostałam przyjęta. A potem już sama zmieniałam pracę, przechodziłam z jednej do kolejnej. Sama decydowałam. Ale wiem też, jak postępować, jeśli znów będę bez pracy.
Tak jak w przypadku Reginy Brett, z każdego mojego doświadczenia zawodowego wyciągnęłam wnioski. I mam nadzieję to wykorzystać.
Zapewne ci, którzy zaczynali na zmywaku, już na nim nie pracują. I dobrze. Bo to praca na jakiś czas. Potem trzeba iść dalej.
A Ty ? Stoisz ? Czy wsłuchasz się w siebie i ruszysz w drogę ?
Trzymam za Ciebie kciuki !
Autorka: dr Adrianna Tomczak
Doktor nauk społecznych, trenerka, blogerka, specjalistka ds. social media. Prelegentka i działaczka polonijna. Od 5 lat mieszka wraz z rodziną w Niemczech. Zawodowo zabiera przedsiębiorczych Polaków mieszkających i prowadzących firmy na emigracji w podróż przez świat online. Uczy strategii, planowania, budowania społeczności i tworzenia komunikacji, która sprzedaje bez sprzedawania. Jako trenerka przekonuje, że dzięki małym krokom można wprowadzić ogromne zmiany w życiu. Uczy zarządzenia czasem, budowania nawyków, efektywności i produktywności. Uczestniczki jej szkoleń to przede wszystkim Polki, które po zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością, trudnościami oraz ograniczeniami, zaczynają mocno stawać na nogi i odważnie sięgać po swoje marzenia. Autorka bloga Emigracja po sukces, dwóch ebooków, kursu online oraz cyklicznych spotkań rozwojowo-biznesowych dla Polek w Bonn. Jej społeczność to łącznie 16.000 osób, ale w szczególności jest dumna z grupy „Zmieniamy nawyki” oraz „Polki sobie radzą. Społeczność przedsiębiorczych emigrantek”, która skupia ponad 5.000 kobiet z całego świata wspierających się na wielu płaszczyznach, w tym biznesowej.
* w artykule wykorzystano fragment książki „Bóg zawsze znajdzie Ci pracę. 50 lekcji, jak szukać spełnienia:. Reginy Brett, wyd. Insignis 2014
Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania zamieszczonych na stronie treści.